środa, 8 stycznia 2014

Nie łamałabym nogi, gdybym wiedziała!

Gdyby ktoś mi powiedział, że tak ciężko wraca się do formy, to nie łamałabym nogi!!!






Odkąd zdjęłam gips minął już prawie miesiąc. Noga w miarę sprawna chociaż jeszcze nie do końca.
Postanowiłam więc powolutku zacząć coś konkretnego robić. Na pierwszy ogień poszedł basen. Najpierw dla przetestowania, potem dla treningu. W sobotę pokonałam 1,5 km (60 basenów). Było ok. Pływanie jest akurat takim sportem, który można wykonywac praktycznie nie używając nóg. Ja oczywiście tych nóg używałam. Właśnie dla rehabilitacji i dla wzmocnienia. Pływałabym dalej (bo chciałam pokonać 2 km), ale niestety noga bolała mnie ze zmęczenia przy każdym nawrocie. Bałam się, że po prostu za mocno się odbiję i coś sobie zrobię więc dałam spokój.
Przedwczoraj powalczyłam ze Skalpelem. Powiem szczerze - nie było tak źle! Co prawda napociłam się jak świnia. Od połowy złamana noga drżała mi na maksa. Ale skończyłam. Jedyne czego nie mogłam w pełni sprawnie zrobić to zakroki i wszelkie momenty kiedy musiałam stawac na jednej nodze (brak równowagi). Ten Skalpel był zdecydowanie łatwiejszym skalepelem niż pierwszy który w życiu wykonałam. Więc chyba pamięć mięśniowa jednak coś znaczy! Jakaś kondycja mi została ;)
Wczoraj idąc za ciosem zrobiłam Killera. Było z nim gorzej - więcej skakania i szybkich ruchów. Połowę robiłam dużo wolniej niż Ewka, bo po prostu bałam się o nogę, uważałam na nią i robiłam wolniej, a konkretniej. Trochę martwi mnie to, że przez te skupianie się na poprawnym stawianiu nóg itp mniej pracowały mi mięśnie. W momencie kiedy powinna głównie nadrabiać chora noga - jej mięsień jakoś nie bardzo pracował, w ogóle go nie czułam, za to już czułam mięsień drugiej nogi.
No, ale dobra. Killer  poszedł. Kryzys był, przeszłam się po domu i wróciłam z siłą i myślą "no nie no... nie poddam się!"

Jak widać. Jakoś idzie.
Dziś odpuściłam trening ponieważ mam strasznie dużo roboty do szkoły. Sesja się zbliża, a w dodatku ja muszę zaliczyć wszystko jeszcze w styczniu, bo potem wylatuję.
Baaardzo tęsknię za siłownią, na maksa chętnie poszłabym na pumpy, zumbe, cokolwiek! No, ale cieszę się, że sprzedałam karnet. Chociaż mnie nie kusi żeby iść. To nie byłoby dobre dla mojego zdrowia. Jest chyba za wcześnie.