piątek, 29 marca 2013

Wielki piątek ;D

śniadanie - jajko na twardo, pół małego kabanosa drobiowego, dwie kanapki z ciemnego pieczywa z ogórkiem, pomidorem, serem żółtym i wędliną
2 śniadanie - pieczony banan z 1/3 activii naturalnej i musli





obiad - łazanki z kapusta
TRENING - TURBO spalanie (z którego jestem na maksa dumna! ;D) + boczki ;)
podwieczorek - dwie kanapki z almette i pomidorem,pół jajka i pół paczki paluszków chlebowych
-pol paczki popcornu solonego, jogurt Jogobella 150g jablko-gruszka ze zbożami
 i oczywiście caaały dzien piłam ten wspaniały sok marchwiowo-jabłkowy, wypiłyśmy cały karton... i już mamy następny. Jest boski! Witaminki <3

czwartek, 28 marca 2013

Train with sister!

Dziś domowy trening z 10-letnią siostrą! Jest dobrze, jest lepiej, w końcu coś robię!
Zrobiłyśmy boczki challenge, SKALPEL i abs Mel B. (Oczywiście Zuzia robiła tylko niektóre ćwiczenia, ale ważne że robiła! ;D )
A co jadłam? Pozwalam sobie troszkę w domu no i zjadłam 3 ciasteczka takie piękne.
Na śniadanko był jogurt z ziarnami zbóż, potem tosty z wędliną i serek wiejski z pomidorem.
Na obiad zjadłyśmy hamburgery niestety ze zwyklych białych bułek (ale nie takich fuj do hamburgerow, tylko zwyklych) Ale za to z sałatką, pomidorkiem, ogórkiem itp.
Po obiadku pojechałam na zakupy i w biedronce zdecydowałam się na kupno 3 litrowego soku jabłkowo-marchewkowego. Jest on dosłownie wyciskany z owoców, nie z zagęszczonego soku. Jest pyszny i zdrowy. Trochę miałyśmy problem z otwarciem go bo jest to karton z workiem soku w środku. Ale na szczęście ma coś takiego jak wyjmowany kranik i po przeczytaniu etykiet i kartonu dookoła - wszystko poszło pięknie ładnie i się nim zachwycam i delektuję do teraz! Widziałam już te soki wcześniej, ale w Toruniu są tylko 5-litrowe a wiadomo, że taki ciężko dotargać do domu gdy nie ma się samochodu. Tak więc dziś mamie nagadałam i wzięłyśmy na spróbowanie. Teraz już cały czas będę wysyłać chłopaków po niego. Jest genialny. <3


Make my musli!

Zrobiłam sobie pyszne musli! Jest w nich zbyt dużo najróżniejszych dodatków no ale jak dodam wiecej płatków to dodatki opadną na doł, tak więc płatków więcej dodaję prosto na miseczke ;D
Ale post o tym później! ;D
płatki owsiane
corn flakesy
banany suszone
morele suszone
pestki dyni prażone
rodzynki
ananasy suszone
morwa biała




Co tam u mnie ostatnio.... nie ma czasu!

Weekend odpadł :/
Poniedziałek -30 minut bieżnia i 25 minut rowerek, a przed tym chyba abs albo  boczki













Wtorek - 20 minut na rowerku, abt z Paulą, 20 minut hula hop i boczki











Środa - boczki + abs ten stary +10 min  trening tiffany jakis taki na uda ;D

środa, 20 marca 2013

100% zmęczenia

Chodzę przybita po domu, nie mam energii, nie mam głowy do niczego. Na jutro planuję walnąć energetyka i w końcu napisać te prace zaległe moje :(
Co dziś? Dziś godzinka na bieżni (w tym cardio) i 20-minutowe cardio na rowerku.
A wieczorem zrobiłam boczkowy challenge ;) Już zakwaski mniejsze!

Tutaj godzinka na bieżni.                                            A tutaj 20 minut na rowerku ;D


Co jadłam:
-płatki, musli, mleko (oczywiście że było zaplanowane solidniejsze śniadanie... no ale nie jestem w stanie się zmusić rano do jedzenia  innych rzeczy :/ )
-jogust pitny truskawkowy 180 g
trening
-miseczka rosołu z marchewkąi makaronem
-poł małej połówki piersi z kurczaka smażona w papirusie, 1/2 torebki ryżu z curry i warzywa z patelni chińskie
-jabłko
-dwie pełnoziarniste kanapki - jedna z szynka i sałatą, druga z serkiem ziolowym, rosół


Chcę wiosnę

Dziwny jest ten dzień! Byłam na jednych zajęciach i na siłowni i jestem wypruta jak flak. Zjadłam obiad, usiadłam i nie mam sił wstać. Wydaje mi się, że to moje przemęczenie jest spowodowane w nieskończoność trwającą zimą. Mam dosyć zimna i chlapy. Jeszcze śnieg śniegiem... jakoś mi bardzo nie przeszkadza. Ale wiecznie jest mi  zimno, zamarzam na przystankach,  boli mnie gardło od wiecznego spieszenia się gdzieś i oddychania buzią. Chcę już wiosnę. Te kilka słonecznych dni sprzed 2 tygodni od razu spowodowało przypływ energii! A potem spadł śnieg i znów dołek.
Błagam! Niech już będzie cieplej!

wtorek, 19 marca 2013

Boczki - zakwasy!

Nigdy! Nigdy w życiu nie miałam takiego typu zakwasów. No... możliwe że miałam coś podobnego po pierwszym dniu na snowboardzie w pewnym sezonie. Ale wtedy bolało mnie wszystko więc nie potrafię wyszczególnić dokładnie. Ale do rzeczy, wczoraj gdy zrobiłam te 10 minut na boczki, nie zmęczyłam się bardzo, nie czułam bardzo mięśni. Myślałam, że nic mi nie będzie. Okazało się inaczej. Obudziłam się dziś z maksymalnymi zakwasami boczków i części pleców. Takimi, że jak się schylałam albo przekręcałam w bok to nie mogłam oddychać. Masakra! A z drugiej strony fajnie ;D
Byłam dziś w Pure na ABT, trochę tam te moje boczki rozgrzałam i troszkę rozruszałam żeby móc potem w domu zrobić 10 minut boczków i 20 minut hula hop. I wszystko zrobione. Teraz odpoczywam, a prac zaliczeniowych nadal nie mam :/
Co jadłam...
-płatki z musli i mlekiem
-jabłko
-zupa pomidorowa na wydziale
-kostka ryby z 1/2 torebki ryżu i warzywami chińskimi z patelni (dziś się tak pieknie rybka nie upiekła jak wcześniej :( )
-duuuuża kromka chleba pelnoziarnistego - pół z serkiem ziolowym hochlanda, druga z żółtym serem, wedlina i sałatą a do tego 3 mini kabanoski, szklanka mleka

I tyle. Koniec dnia. Nie mam siły. Nakręcam się na dzień jutrzejszy. Chciałabym mieć teraz jeden wolny dzień żeby ogarnąć pare spraw takich jak zaliczenia, biblioteka, książki itp. No ale do świąt ... a nawet do "tydzien po świętach" czasu nie będzie. Jazda jazda!


poniedziałek, 18 marca 2013



Boczki - dzień pierwszy.

NOWY DZIEŃ! Nowe wrażenia, nowe wyzwanie, nowe przemyślenia.
No i zaczęłam te cholerne ćwiczenia na boczki dziś. Było w miare ciężko, nie do końca umiem te ćwiczenia wykonywać. Mam wrażenie, że robię je nie zbyt poprawnie. A do tego przy tych skłonach w bok, czy jak to się nazywa, nie umiem oddychać. Zatyka mnie no i nie umiem kurde :/ Ale wszystko wymaga postępów i pracy ;) Będzie lepiej. Obiecuję!
Byłam dziś na wf - aerobiku i nawet się zmęczyłam. Potem zrobiłam boczki i abs. Planowałam jeszcze hula hop pokręcić do filmu, ale na razie mi film nie działa :P (edit: Zrobiłam! 20 minut hula hop <3)

Co jadłam?
-dwa jajka na twardo, sucharek z almette i 1/4 pomidora
-jabłko
-devolaj z pieczarkami, ryżem i surówką w Adasiu
-jogurt for men (uwielbiam go za to że ma nasiona słonecznika!)
-serek wiejski light +2 mini kabanoski

Jestem pełna energii i nowych pomysłów. Mam tylko nadzieję, że nie przesadzę i się nie przetrenuję. Jutro najluźniejszy dzień tygodnia. Wstanę rano iii... i nie wiem co mam robić! :D Zajęcia zaczynam dość późno. Zobaczymy ;) Coś do roboty się znajdzie. Muszę napisać 2 prace... tylko trochę nie mam ochoty nooo. wolę ćwiczyć i czytać i gadać o siłowni :P

Brak boczków na inspirację! <3



niedziela, 17 marca 2013

Zaczynam od nowa!

Po przeanalizowaniu tego, że robię sobie nagrody bo osiagnęłam jakikolwiek sukces, schudlam jeden kilogram, bla bla bla... stwierdziłam, że muszę coś z tym zrobić! I tak właśnie... Jutro zaczynam od nowa. Będzie mi łatwiej bo się zmierzę a potem zmierzę się po miesiącu i to jutrzejszy dzień będę uznawała za moment zero. Do niego będę porównywać osiągnięcia. A nie do tego co było dwa miesiące temu. Tamtego już nie ma i nie będzie.
Ogłaszam miesiąc bez słodyczy oraz miesiąc walki z boczkami. Planuję robić codziennie (albo prawie codziennie) te ćwiczenia:
 Tutaj link do dziewczyny która wymyśliła challenge ;D

Później pomyślę jeszcze nad tym, co mogę jeść a co nie... żeby nie było że coś nie jest "słodyczą" wiec bede wpieprzac jak głupia. Muszę przemyśleć ten miesiąc. Zrobić jakiś rozkład jazdy. I od jutra się zacznie !
Życzcie powodzenia! ;D

środa, 13 marca 2013

FUJ

Nienawidzę uczucia, gdy chce mi się rzygać po zjedzeniu duzej ilości słodkich rzeczy... Przesadziłam dziś z tą czekoladą. Już lepiej byłoby zjeść coś normalnego niż zapychać się takim czymś mocno słodkim. Nie mam wyrzutów sumienia, ale serio... gdy mam ochotę na dobre rzeczy, lepiej już zjeść kanapke z sabłeja niż te słodycze od których chce się rzygać.
Miałam pół godzinnego doła bo mi się już odechciało życia...
Zbieram się na jutro. Zjem pyszny obiad i będzie super! DO roboty dzieciaki.

Day 57

Byłam rano na Absolution z Paulą i było bosko, a wcześniej na rozgrzewkę zrobiłam sobie lekki 20-minutowy interwał na rowerku.

I tutaj jest ten trening... w porównaniu z poprzednim bardzo słabo. Ale mam okres i to była tylko poranna rozgrzewka ;)







Jadłam
sniadanie-owsianka Activii
trening
-jajecznica z dwóch jajek z kanapką z serem i ogórkiem, 1/4 dużego kabanosa drobiowego
obiad-małe spagetti z serem
-1/2 torebki ryżu z mlekiem na ciepło, pokrojonym bananem i dżemem (wiem, wiem... dżem nie zbyt super ale tak strasznie mialam ochotę! :D )
-płatki z plekiem
-3 paski gorzkiej czekolady
-dwie kanapki z sałatą i wędliną, jedna kanapka z almette i dżemem +dwie kostki milki z jakimś ciastkiem w środku

Ta milka... była tak pyszna! Tak wspaniała! OOOOO tak! Kocham słodycze gdy jestem na diecie! niestety :(
Ale ryż z banankiem też pychotka! :P


Postanowienie

Zauważyłam, że jak tylko zaczęłam osiągać jakieś widoczne efekty w moim odchudzaniu, to pozwalam sobie na więcej chwil słabości i głupich przyjemności. Bez sensu to jest, bo zaraz będzie kompletne odpuszczenie i dupa blada i gruba. Teraz właśnie najbardziej muszę spiąć poślady i dawać do przodu! Jazda jazda! Jutro jest mój 3 dzień okresu, mam nadzieję, że marzec będzie pełen pozytywnych rzeczy dla ciała i ducha. Zapierdzielamy bo maj już za chwilkę!!!

Po pierwsze - muszę w końcu zacząć boczkowe wyzwanie. Na jednym z blogów znalazłam film z youtuba który jest idealny na spalanie boczków. Muszę rozpisać sobie na całe 30 dni kiedy będę to robić i kiedy będę kręcić hula hop (bo przyznaję - trochę o nim zapomniałam). Boczki mnie wkurzają. Boczki mam od zawsze. Boczków nienawidzę... I teraz gdy schudłam wcale nie wkurzają mnie gdy patrze w lustro... wkurzają mnie maksymalnie i dużo bardziej niż zawsze, gdy robię sobie zdjęcie z tyłu i widzę jak one z tej perspektywy wyglądają. Fuj! Masakra! Nie chcę ich strasznie!

Po drugie - muszę robić podsumowania tygodnia. Stwierdziłam, że będę je robić w sobotę ponieważ piątek i sobota to moje najsłabsze dni. W niedzielę zwykle motywuję się już na następny tydzień i "nakurwiam". Ale sobota i piątek są straszne, mam mało zajęć, dużo czasu i dużo ochoty na słodycze. Złoooo!

Po trzecie - chciałabym już wyjść z ćwiczeniami na dwór, ale cały czas do cholery czekam, aż będzie cieplej. Co prawda już było, ale się skończyło. Znów przyszedł śnieg i mrozy i w ogóle jest nie fajnie.

Po czwarte - mięso, trening, mięso trening - czyli muszę jeść więcej miąska. Mam z tym niestety problem. Nie dość, że nie zbyt lubię ryby - nie zjem żadnego tuńczyka na kanapce, to jeszcze nie mam czasu sobie robić kurczaka. Postanowiłam, że będę próbować robić sobie cieniutką pierś i zabierać ją w kanapce na zajęcia. To na pewno będzie lepsze, dla moich treningów niż jakiś tam jogurcik w międzyczasie (chociaż z nich nie zamierzam zrezygnować). Kurczaczek na pewno da mi więcej sił.

I pewnie jeszcze dziś coś tutaj dopiszę ;D

wtorek, 12 marca 2013

Day 56

No i dotarłam! Taaak! Dałam radę pójść do Pure. Byłam na ABT było ok, potem zostałam na Zumbie, ale wytrzymałam tylko 15 minut. Kompletnie mi odebrało siły więc wróciłam do domu, żeby posiedzieć, zjeść coś, odpocząć po zabieganym dniu. Jeszcze nigdy nie byłam tak bardzo zmęczona po jakimkolwiek treningu. Do tej pory mi się nogi trzęsą :/ Jednak treningi w pierwszy dzień okresu to nie zbyt dobry pomysł.

Co jadłam. Słabo, słabo. Czasu nie było
-dwa jajka na twardo i kanapka z almette ogórkowym
-jogurt waniliowy 0% Jovi. I się na maksa zdziwiłam bo był taki pyszny! Polecam! Ja znalazłam w Żabce, mam nadzieje, że spotkam też inne smaki i będą tak pyszne jak waniliowy
-zupka grzybowa na wydziale i ciasteczka bellvita z owocami
-4 paluszki rybne z warzywami z patelni
trening
-dwa sandwicze z serem, wedlina i pomidorem, płatki z mlekiem (jakieś nowe kupiłam, są pyszne, nie sprawdziłam jak z ich składem, później to zrobię ;D), dwie kanapki z almette i dżemem

Padam! A do tego kanapki na kolacje byly z wiejskiego jakiegoś bladego chleba i wcale sie nie najadłam nimi ;( Chłopaki go kupili no i nic nie poradzę :(

OKRES JEST

Dziś umieram, dostałam okresu. Chcę iść do Pure, ale tak mnie boli brzuch, że chyba nie dam dziś rady :( Nienawidzę okresu... najpierw bolą cycki i mam napompowany brzuch... a jak już mnie walnie ten okres to zdycham. ;(

poniedziałek, 11 marca 2013

Day 55

Ooooj ciężko dziś było. Ledwo wstałam to już się musiałam spieszyć. Wyszłam na zajęcia no i okazało się, że nas zasypało! Zanim dotarłam do przystanku to już zamarzłam i zamieniłam się w bałwana. Potem się dowiedziałam, że mój przystanek został wyłączony z ruchu i muszę iść na pieszo. Dotarłam nareszcie na wykład. Pierwszy mój wykład ze Staty... no i nie dałam rady. Był tak nudny, że ochujenie! Nigdy więcej! Obiecuję. Od nastepnego tygodnia w czasie tych wykładów chodzę na siłownię, żeby nie biegać w ciągu dnia.

Dziś na siłce byłam pobiegać... i w sumie 30 minut spędziłam na bieżni i w tym około 10 minut biegłam. A potem zrobiłam sobie 30minutowy interwał na rowerku na 7 levelu chyba.

Co jadłam?
-dwa jajka na twardo i dwie kanapki z serem, dwie rzodkiewki
-małe spagetti z serem w Adasiu
-serek wiejski ze szczypiorkiem + Wasa Sandwich
-kanapka z kurczakiem z Sabłeja
-1/4 torebki ryżu, pół jabłka, polane mlekie, podgrzane, posypane musli
-pół szklanki mleka

Wieczorem zrobiłam sobie z Sarą Skalpela znów. I jest ok.
Tyle, że po wczorajszym pierwszym w życiu treningu na ręce, tak mnie bolą ramiona i klatka piersiowa! Ręce mi odpadały podczas ich podnoszenia. Straaasznie! A poza tym delikatnie bolą mnie uda jak siadam po turecku... to też od maszyny na uda. Ale spoko, przyzwyczaję się. Będzie dobrze ;)

niedziela, 10 marca 2013

Day 54

Co dziś jadłam? Hmmm, wszystko zaliczam do plusów. Trzymałam się norm bardzo przyzwoicie.
-jajecznica z dwóch jajek, pół pomidora, sucharek z żółtym serem
-banan po treningu
- kostka mintaja pieczona w przyprawie (o której za chwilę!) z ryżem(1/2 torebki) w curry i warzywami chińskimi
- 1/4 torebki ryżu ze startą połową jabłka jogurtem i musli (druga taka porcja jest na jutro ;) )
-naleśnik ze szpinakiem

Już pisałam wcześniej, że byłam w Pure.
Godzinę maszerowałam, 20 minut jechałam na rowerze i kolejne pół godziny robiłam różne rzeczy na maszynach.
Wieczorem zrobiłam jeszcze Skalpel. Dawno go nie robiłam! Stęskniłam się bardzo! ;D

Jestem dumna z dzisiejszego dnia. Będę piękna!

A taka zima u nas!

NIEDZIELA DOBRA NA ROZKMINĘ

Uhhh mam trochę rozkminę co do tego bloga. Przez to że wrzucam posty codziennie, jest ich mnóstwo, nie są zbyt długie, nie piszę o tym jak mi idzie. Nie analizuję tego jak minął tydzień/miesiąc. A poza tym zgubiłam moje wymiary które miałam zapisane na kartce i nie mam zielonego pojęcia ile zgubiłam w cm przez ostatnie dwa miesiące. Mam fazę, żeby po prostu wszystko zapisywać w kalendarzu czy jakimś notesie. Nie wiem, muszę wszystko przemyśleć.

Piątek i sobota minęły bez treningu. Lenistwo mnie przerosło. Z okazji tego, że były to dwa dni wolne od jakichkolwiek zajęć i nauki - odkładałam trening do wieczora i w końcu ani w piatek ani w sobotę go nie zrobiłam. W piątek wybrałam się z okazji Dnia Kobiet na kosmetyczne zakupy (Ale o nich później). Miałam też iść na Zumbę, ale koleżanka mnie wyciagnęła na darmowy pokaz filmu Women are heores Zdecydowanie polecam. Pięknie zrobiony film, świetna muzyka i mocne przesłanie. 10/10 jak dla mnie.

No, więc piątek był w miare ok pod względem jakichkolwiek czynności życiowych. Za to sobota.... Ło jezu... Wstałam nie wiadomo jak późno, przeszłam się do biblioteki, poczytałam... Wypożyczyłam książki, przyniosłam je do domu i zaczęło się szwędanie po domu. Od jednego konta do drugiego, a to jedzenie a to inne pierdoly. Zjadłam za dużo, potem chciało mi się rzygać... Zaczęłam oglądać film to mi sie nie podobał. Zaczęłam nastepny to skończył się limit... W końcu zaczęłam oglądać Mój rower... no i jakoś zajął mnie na 1,5h. Potem znów pochodziłam po domu, poużalałam się nad sobą jak to się nudzę. Obejrzałam coś w TV... przy tym prawie spaliłam dom bo jakiś prąd strzelał z kabli. Na koniec poczytałam, posiedziałam w necie i zasnęłam z nadzieją na lepsze jutro.
I niedziela zaczęła się troche lepiej. Wstałam, zjadłam opóźnione śniadanko (bo przeciez jak mam wolne to ni chuja nie wstanę na 10 na siłownię). A po śniadanku mnie tchnęło coś i się zebrałam w 3 minuty i poszłam do Pure. A tam:
1h bieżni, głównie marsz. Tak mnie bolą piersi przed okresem, że nie dawałam rady podbiegać a co dopiero biec.
20 minut interwał na rowerku - nawet nie wiedziałam, że jak tam się ustawi program to on sam zmienia obciążenie. Ja robiłam na 8 levelu ten interwał i się trochę zmachałam.
Potem poszłam na maszyny i zrobiłam taki niby obwodowy ale chyba nie do końca. Porobiłam na czuja boczki, nogi, ręce. I ręce najbardziej... pierwszy raz je robiłam na maszynach. I fajnie było potem gdy mi całe drżały i nie mogłam się ubierać :D Muszę poczytać na temat tych treningów na maszynach i sobie coś rozpisać to będę robić ze dwa razy w tygodniu. Spodobało mi się to trochę ;D
O dzisiejszym jedzeniu opowiem wieczorem, gdy już się skończy dzień. Jutro poniedziałek. Przede mną kolejny tydzień zapierdzielku. Ale umysł mam czysty. Jestem zrelaksowana. Spokojna. Sesja się skończyła, a ja mogę teraz wszystko. Potrzebuję jakiegoś pomysłu, mam potrzebę zrobienia czegoś. Jeszcze nie wiem co to będzie. Ale na pewno będzie COŚ.


środa, 6 marca 2013

Day 49, Day 50

 Day 49
Wczoraj był wtorek, na maksa zalatany zabiegany dzień. Na trening poszłam rano - cycling, oczywiście ze mnie ciekło, kałuża powstała pod rowerkiem jeszcze bardziej zmotywowałam :P Po cyclingu poszlam na ABT+streching... i było dziwnie :/ Część z abt ok, ale streching... rozciągnelam jeden miesien. Myślałam, że to będzie tak, że mi wszystko popstryka i ponaciąga a tu nic. Ledwo nogi naciagnelysmy i juz. Więcej leżenia niż strechingu, a poleżeć to ja mogę w domu :/
Co wczoraj jadłam? trochę kurde nie pamiętam
-jajecznica z dwóch jajek, pol pomidora i sucharek plastrem bialego sera
-banan po treningu
-zupa brokułowa (na wydziale)
-kotlet z piersi z kurczaka, 1/3 paczki kaszy gryczanej, trochę warzyw z patelni (jakas 1/5 paczki? :D)
-sok jabłkowy
-dwie miski zupy Dubielskiego +mały kubeczek z musli i migdałami

Day 50
A dziś?
A dziś miedzy jednymi zajęciami i drugimi byłam na bieżni, zrobiłam interwał ale w miare delikatny 9-11 a oprócz tego marsz 6,5/7 i zajęło mi wszystko godzinkę

Jadłam
-dwa jajka na twardo +sucharek z żółtym serem i rzodkiewką
-muffinka, którą dostałam za darmo na wydziale i activia pitna brzoskwiniowa ze zbożami
-kanapka z podwójnym kurczakiem w Sabłeju (muszę spytać następnym razem ile tam jest gram tego kurczaka mniej wiecej)
-ciasteczka bellvita
-dwie duże okrągłe kanapki, 5 plasterków wędliny drobiowej, 8 plasterków ogórka, troszke almette z ziolami

INSPIREJSZYN na dziś

poniedziałek, 4 marca 2013

Day 48

Byłam biegać... była masakra! W sumie to nie biegałam tylko szłam w wiekszosci. Po rozgrzewce takiej jak zwykle rozpoczęłam interwał, tak mnie bolały nogi, że nie mogłam dalej biec! Tak mnie piekły łydki z przodu że nie dałam rady i pobiegałam chyba z 10 minut i resztę chodziłam
Zjadłam dziś
-dwa jajka + dwie kromki chleba razowego +plaster sera żółtego
-banan
-kotlet z piersi z kurczaka z sałatką ze wszystkiego z majonezem i 1/3 torebki kaszy gryczanej
 -jogurt activia zbożowa
-3 sucharki z twarogiem z jogurtem i rzodkiewką
-troche musli, 6 migdałów, 6 suszonych moreli

niedziela, 3 marca 2013

Day 47

Po urodzinowym weekendzie
Było piwko, była pizza (nawet dwie), był Mc Donald's który nie smakował tak super jak kiedyś. Ćwiczeń nie było, za to były tańce. I tych cwiczen to nie było dwa dni tylko (w piątek rano biegałam 15 minut i byłam na abt czy jak to się tam zwie), a ja czuję jakby minął tydzień. Dlatego od razu dziś zrobiłam sobie plan treningowy na najblizszy tydzień. Tak mniej więcej zapisałam sobie gdzie mogę na coś iść... bo z moim czasem ciężko w ciągu tygodnia. Następny weekend zapowiada się naukowo. Mam sporo do zrobienia na zajęcia, a jeszcze teraz dojdzie parę rzeczy więc wolę nie zostawać w tyle. A poza tym matma nadal została do zdania.
Mam nadzieję, że uda mi się pójść codziennie na coś. I muszę chyba poczytać na temat dwóch treningów w ciągu dnia. Bo nie wiem czy to odpowiednie np. w czwartek chodzić na dwa. Z jednej strony chcę iść pobiegać bo ten wf który jest potem wcale mnie nie męczy... chociaż tętno podnosi do 110 jak się postaram. Ale z drugiej to nadal dwa treningi w ciągu dnia, a to męczy organizm. Z reszta zobaczymy co będę miała do roboty. Może nagle mi ktoś rzuci dużo pracy i będę musiała siedzieć w bibliotece?
Już się nie mogę doczekać jutra, dobrego jedzenia, treningu, powrotu do życia. Mam tylko nadzieję, że nie przyjdzie mi ochota na słodycze. Nienawidzę ich. Na diecie zaczęłam je lubić i przez to ich nienawidzę :(



piątek, 1 marca 2013

Day 44

Nie jestem w stanie wytrzymac nawet tygodnia bez slodyczy nooo :( Zjadłam dziś twaróg z miodem bo tak potrzebowałam słodkiego :/ Trochę brak mi sił i muszę jeść więcej białka!
-dwa jajka na twardo +kanapka z wędliną
-dwie kanapki z zoltym serem i ogorkiem
-makaron pełnoziarnisty z warzywami z patelni i jogurtem + dwa paluszki rybne
-jogurt bananowy bitny z musli
-3 kanapki z wedlina i zoltym serem z mikrofali + twaróg z miodem na waflach ryzowych
-troche musli podjadłam
wooooda woda dużo wody

 No i odpuściłam sobie Pure na rzecz ogarnięcia paru spraw, ale za to miałam wf na którym dawałam z siebie wszystko!

jutro planuję zjeść pizzę, będę piła alkohol i jadla pewnie same nie zdrowe rzeczy, ale od niedzieli zaczynam detoks! spróbuję nie jeść słodyczy w tygodniu i robić sobie nagrodę w niedzielę. moze takie nagrodowanie sie w weekend poprawi pracę nad jedzeniem w tygodniu. Zobaczymy.
Dobrej nocki :*


I jeszcze INSPIREJSZYN na dziś - pięknie wystająca pupka!